„Klątwy, mikroby i uczeni”…

Kraków – miasto kultury, nauki, turystyki, religii … wczoraj zobaczyłam oczami historii. Przeczytawszy książkę Zbigniewa Święcha Klątwy, mikroby i uczeni, która zaraz potem zainspirowała mnie do podróży do Krakowa, aby zobaczyć na własne oczy, to co przeczytałam, nie mogę oprzeć się pokusie, aby to, to zobaczyłam, opisać.

Klątwy, mikroby i uczeni, to książka archeologiczna , a nawet dziennikarska, opisująca wydarzenia wokół odkrycia grobu króla Kazimierza Jagiellończyka na Wawelu w roku 1973, po 500 latach od śmierci króla. Nie da się opisać wagi tego wydarzenia z punktu widzenia historii i archeologi, ale dla laika, takiego jak ja,  książka jest wciągająca ze względu na „fakt”, iż odkrycie grobu spowodowało lawinę nagłych śmierci uczestników obecnym przy badaniach szczątków. Czytelników zainteresowanych  szczegółami i losami grobu Jagiellończyka odsyłam do książki, którą czyta się z zapartym tchem.

Jadąc do Krakowa, jak wspomniałam, miałam potrzebę „dotknięcia” tego, o czym czytałam.  Zaczęliśmy od zwiedzania Rynku, oglądałam kamieniczki wg przewodnika zakupionego tuż po przyjeździe do miasta. Zaliczyłam widok Krakowa z wieży Mariackiej.

Czy dostrzegłam akcent rzeszowski na murach Wawelu :)

Szczególne wrażenie zrobiło na mnie Muzeum Archeologiczne w Krakowie, przy ulicy Poselskiej. Taka mała dygresja: było tam niespełna 15 osób – liczba mówi sama za siebie, jeśli chodzi o popularność takich miejsc. Społeczeństwo chyba jest bardziej skłonne do tego, aby posiedzieć na rynku pod parasolkami, aby po wypiciu piwa, zjedzeniu lodów powiedzieć: zwiedziłem Kraków :) Sama kiedyś tak mówiłam, i w obliczu potęgi turystycznej Krakowa, nigdy nie będę gotowa, by tak powiedzieć po raz kolejny.

A więc w Muzeum zwróciłam szczególną uwagę obok prehistorycznych narzędzi, rekonstrukcji ludzkich sylwetek, starożytnych monet, na Mumię Aset-iri-khet-es w sarkofagu i na Światowida ( lub wg innych źródeł Światowita).

Zaglądnięcie do Mumii wywołało u mnie podniesienie adrenaliny. Pierwszy raz moje uczy ujrzały coś takiego.

Zaraz potem przypomniał mi się opis badania profesora Bolesława Smyka, mikrobiologa, który uczestniczył między innymi w innych  badaniach mikrobiologicznych mumii w Kairze w latach w okresie 1971 – 1972. Opis o którym wspominam, dotyczy odkrycia grobu Kazimierza Jagiellończyka i zbadanie jego szczątków. Wyzwanie było dość duże, należało ożywić bakterie, grzyby po 500 latach. Jak zauważa Zbigniew Święch, precedensu dokonał Bolesław Smyk, stosując „szok termiczny” na grzybach pobranych ze szczątków króla. Po tym odkryciu uczony zniszczył wszelkie próbki  ze względu na zagrożenie rozprzestrzenienia się ich w środowisku zewnętrznym. Oto co odkrył: ” W próbce pobranej z kości kolanowej króla odkryliśmy grzyb-pleśń o nazwie Aspergillus flavus ( kropidlak żółty, złocisty), wytwarza on aflatoksyny, groźne substancje chorobotwórcze, powodujące między innymi różne odmiany raka i inne choroby. „1 Odkryto również Aspergillus niger, kropidlak czarny, który wg B. Smyka jest nieszkodliwy dla człowieka. To z kolei wzbudziło moją ciekawość, co do klątwy Tutenchamona. Inny uczony Ezedin Taha z kairu w 1962 roku ogłosił swoje odkrycie, iż w starożytnych grobach i mumiach obecne są trujące grzyby, zachowujące aktywność przez tysiące lat . Zarodniki tych grzybów gdy dostaną się do płuc człowieka powodują wysoką infekcję. Co może tłumaczyć śmiertelność wśród tych, którzy mieli styczność z grobem Tutenchamona. Zapewne kolejna część Z. Święcha Wileńska klątwa Jagiellończyka dostarczy mi więcej ciekawych informacji na ten temat  – książka  jest już w drodze :)

Tak więc, świadomość jakichś pyłków śmiercionośnych spowodowało u mnie dreszczyk emocji.

Jak można się domyśleć, głównym punktem mojej wycieczki było zobaczenie właśnie grobu Jagiellończyka. O zgrozo! Już wchodzę do Katedry, a tu miły Pan zatrzymuje mnie i cienkim głosem zwraca mi uwagę: ” Proszę Pani! Pani musi nałożyć coś na ramiona.” No tak! Turystka za dychę – pomyślałam. Zapomniałam, że  przy zwiedzaniu takich miejsc obowiązują pewne zasady. Moja koszulka na ramiączkach – im nie sprostała. Zawiodłam się. Grobu króla nie zobaczyłam. Dane mi było odwiedzenie grobu Państwa Kaczyńskich, jednak, z szacunkiem dla zmarłych, nie było to dla mnie żadna rekompensata. Pobyt na Wawelu zakończył się,  po nieudanym dostaniu się do grobów królewskich ( może nie było mi dane) na ruinach nieistniejącego kościoła św. Michała. Pierwsza wzmianka o tym kościele datowana jest na rok 1148. Ależ miałam ochotę tam podejść i dotknąć tych fundamentów.

A tak wygląda zawiedziony turysta pod pomnikiem odzyskania niepodległości w 1918 roku :)

Wróćmy zatem do początku mojej opowieści, a co było dalszym krokiem w mojej wycieczce – mój ostatni „celebryta” – wspomniany Światowid. Darzę go szczególną sympatią, gdyż historia (wierzenia) wczesnych Słowian, to była tematyka mojej wstępnej matury z historii – przed laty :)

Zwiedzając piętra Muzeum Archeologicznego, w końcu zniecierpliwiona, zapytałam Panią kustosz ” Gdzie jest Światowid?!”. Myśl, że za chwilę go zobaczę, spowodowała nieopisane pragnienie. Coś mnie do niego ciągnęło. Dokładnie nie wiedziałam, gdzie się znajduje. Więc idąc „szlakiem” zwiedzających, oglądałam zdjęcia, eksponaty, aż dotarłam do pomieszczenia, które było zaciemnione. Podeszłam bliżej i moim oczom ukazał się ON – bóstwo wczesnych Słowian, liczący sobie 1 000 lat. Zatrzymałam się. Ciemność mnie przeraziła. Ale chciałam go zobaczyć z bliska. Robiąc krok, uruchomiłam czujki od świateł i … ukazał się w jasności. Drewniane podejście wokół posągu potęgowało uczucie czegoś majestatycznego – przypomniał mi się obrzęd oddania czci bóstwu w filmie Stara Baśń. Wspaniałe uczucie. Wyobrażam sobie teraz, co czują historycy, archeologowie, antropologowie, gdy dotykają, widzą eksponat którego poszukują.

Odnalezienie Światowida, też ma swoją historię i bohatera. Jak zawsze, to co zostanie znalezione i odkryte podlega kwestionowaniu o autentyczność znaleziska. Idąc za opisem Z. Święcha, badanie Światowida wyglądało następująco. „W Sierpniu 1848 roku znaleziono w nurtach Zbrucza […] dużych rozmiarów posąg. Dzięki Mieczysławowi Potockiemu w trzy lata później pogańskiego bożka przetransportowana końmi do Krakowa.”2 Dalsze wydarzenia powodują kwestionowanie autentyczności posągu. Szczegółowymi badaniami eksponatu zajął się w latach 1948-49 uczony polski – Rudolf Kozłowski. Krakowski konserwator, po badaniach założył, że pierwotne położenie posągu znajdowało się w ziemi. Zapewne dlatego, że chciano go ukryć przed zniszczeniem – gdyż było pogańskim bóstwem. To, że znalazł się w nurcie rzeki Zbrucz, jest wynikiem podmywanie terenów przez wodę i ostatecznie w wyniku tego procesu przez tyle set lat znalazł się w rzece. Świadczyć o tym, może również fakt” iż nacieki warstwicowe dzielą się na osiem warstewek, co świadczy o ośmiu cyklach zwiększania się zawilgocenia.”3 Podmywanie, wysuszanie itd. Dziś wiemy, iż posąg jest autentyczny, ale czy uczą nas jednocześnie, że to Rudolf Kozłowski potwierdził jego autentyczność ?

Zwiedzający Muzeum, w tym ja oczywiście, najbardziej zachwyceni byliśmy następującym eksponatem:

Naczynie z plastycznym przedstawieniem sceny erotycznej – Kultura Moche ( IV faza 400-500)

No cóż historia prawdę ci powie :)

I tak wygląda moja wycieczka, zawiedzionych nadziei i osobistych spotkań z bóstwami słowiańskimi i egipskimi. Książka Zbigniewa Święcha zawiera o wiele więcej badań, opowieści i powiązań z tekstami źródłowymi – wspomnę tylko o tajemnicy przedłużającej się kanonizacji Królowej Jadwigi, czy też badania zabójstwa biskupa Stanisława.

Warto przeczytać tę książkę – takiej historii nas nie uczą w szkołach :)

Tekst oparty o następujące źródła:

Zbigniew Święch Klątwy, mikroby i uczeni

http://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%9Awiatowid_ze_Zbrucza

http://pl.wikipedia.org/wiki/Ko%C5%9Bci%C3%B3%C5%82_%C5%9Bw._Micha%C5%82a_na_Wawelu

http://www.ma.krakow.pl/muzeum/ogolne

http://www.egiptologia.pl/egiptomania/ema_tut.html

http://www.lwow.com.pl/adamczew.html

Zdjęcia pochodzą ze zbioru własnego – Zrobione na Wawelu, Muzeum Archeologicznym w Krakowie

1. Z. Święch Klątwy, mikroby i uczeni, str. 65-66

2. Z. Święch, …str. 79-80

3. Z. Święch, … str. 81